skip to main |
skip to sidebar
Planowałam napisać o czymś zupełnie innym, miałam przygotowany w głowie wstępny szkic wpisu, ale muszę go odłożyć na dogodniejszy moment. Wczoraj sięgnęłam po dosyć kontrowersyjny i trudny film, pod tytułem "Wstyd", który porusza głównie problem seksoholizmu. I powiem szczerze, że dawno żaden film tak na mnie mocno nie zadziałał. Myślałam o nim przez dobre parę godzin. Nie chcę tu się silić na jakieś recenzje, bo nie uważam, że to odpowiednie miejsce. Chciałabym się skupić na własnych emocjach, które podczas seansu się we mnie obudziły. Jak już kiedyś wspominałam, jestem szalenie uczuciową osobą i najzwyczajniej - smuci mnie smutek. Wydaje mi się, że najbardziej porusza nas coś, co w jakimś sensie dotyczy nas samych. Cytat: "Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie" nadaje się tutaj idealnie, wystarczy tylko zmienić słowo "książka" na "film" i również nie będzie odchylenia od prawdy.
I tak chyba było w moim przypadku. Ten film zadziałał na mnie niczym cios, który dotknął czegoś ukrytego bardzo głęboko. Czegoś, czego na co dzień nie dostrzegam. Mianowicie - samotności. Jeżeli ktoś w czasie oglądania filmu, skupił się wyłącznie na scenach seksu, to doprawdy wiele stracił. A myślę, że zrobiło tak wielu, sądząc po ocenie. Być może to nie jest arcydzieło, być może film mógł być zrobiony dużo lepiej, ale jeżeli ktoś jest wyczulony na ludzkie sprawy, emocje, uczucia, sytuacje, to jemu to wystarczy. Wystarczy, by poczuł się mega smutny, żeby poczuł, jakby coś utracił i jednocześnie zyskał, żeby siedział i patrzył bez słowa na płynące w górę litery końcowe i wreszcie, by poczuł się kurewsko nieszczęśliwy, jeżeli dostrzegł jakiekolwiek podobieństwo między sobą a głównymi bohaterami.
To mu wystarczy.
cieszę się, że są są osoby, które widzą "głębiej". to samo tyczy się filmu "Big Love" - pod przykrywką wielu scen erotycznych kryje się naprawdę trudna prawda o ludziach. jakaś historia. czasem te sceny skutecznie odciągają naszą uwagę od sensu filmu/książki. ale to już chyba świadczy o ludziach... że oni większy problem mają ze swoją seksualnością. ale to moja opinia. może nieco złośliwa. pozdrawiam Cię :)
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoją opinię. Chyba nadal wiele osób uważa takie sceny za gorszące (kompletny bezsens, swoją drogą!), może w tym tkwi problem? Przez tę swoją nadmierną wstydliwość, po prostu sporo tracą.
UsuńA co do "Big love" to aż z ciekawości obejrzałam, bardzo ładny!
Nie znam tego filmu. Jednak cieszę się, że oglądasz filmy dogłębnie, nie skupiasz się tylko na patrzeniu. Zauważyłam, że ludzie często oglądają film, ale zapominają, że poza obrazem jest jeszcze słowo, muzyka, gra aktorka, na którą trzeba zwrócić uwagę. Jest takża gra słowem - ta posiadająca drugie dno. Tak jak napisałam, nie znam tego filmu, ale wiesz co? Siegnę po niego.
OdpowiedzUsuńTak to chyba jest, kiedy się ogląda film powierzchownie, włączając tylko zmysł wzroku, a myślenia już nie.
UsuńPotem możesz podzielić się wrażeniami, chętnie się dowiem. :)
Wstydu nie widziałem, ale wiem, o czym piszesz. Dobra sztuka to taka, która wyzwala w nas emocje, do których na co dzień wolelibyśmy się nie przyznawać i które oddalamy od siebie z pełną stanowczością. Smutek też jest nam potrzebny. Tkwi w nim coś oczyszającego. Dobra sztuka to swoiste katharsis, nawet jeśli na smutno.
OdpowiedzUsuńChyba prawda jest taka, że to smutek częściej wyzwala w nas chęć zagłębiania się w jakiś temat/problem i skłania do refleksji. Więc tak - jest potrzebny.
UsuńDo mnie zawsze najbardziej trafiają filmy (albo książki), w których odnajduję cząstkę siebie albo dostrzegam podobieństwo między mną a bohaterem. Mogą to być tandetne produkcje albo plastikowe, hollywoodzkie kino, ale film i tak trafia. Dlatego chyba nigdy nie warto polegać na recenzjach innych.
OdpowiedzUsuńCytat, który tutaj podałaś bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńCo do samego filmu to niestety nawet o nim nie słyszałam, ale nie jestem też kimś z pokładami empatii, więc jest możliwość, że nie zrobi on na mnie tak wielkiego wrażenia, jak na tobie.
Chyba masz rację - pewnie po niektórych film spłynąłby niczym woda po kaczce, a inni by go mocno przeżywali. Kwestia charakteru.
UsuńMuszę obejrzeć, lubię takie filmy, które poruszają przeróżne problemy. Trafiają do mnie o wiele bardziej niż wszystkie inne.
OdpowiedzUsuńNa mnie działają tak filmy. Bardzo często widze w nich siebie i zaczynam dostrzegać pewne fakty o moim życiu.
OdpowiedzUsuńNie oglądam filmów, zwłaszcza takich. Często bronię się przed nimi z obawą, że znajdę w nich wątki, które dotykają mojego życia.
OdpowiedzUsuńSeksoholizm. Hmm. Cóż, czasem sobie myślę, że mogłoby mnie to dotknąć, gdyby nie mój rozsądek i pewien sprzeciw w stosunku do przygodnego seksu. Swego czasu miałem problem z przeróżnymi czatami, jednak udało mi się z tego wyplątać. Samotność robi swoje.