Przyglądając się błękitnemu niebu i puszystym chmurkom, które wyglądały, jak białe plamy na szyi niebieskiej żyrafy, pomyślałam sobie uroczo, że mogłabym tak stać i patrzeć przez wieki, gdyby mi ktoś tylko obiecał, że przez cały czas będzie mi równie cudownie.
No to poczekałam parę minut na taką propozycję od kogokolwiek, ale w końcu, zniecierpliwiona, musiałam pogodzić się z myślą, że obietnicy niestety nie otrzymam. Byłabym się lekko załamała, gdyby nie przejeżdżający samochód, który pędził zdecydowanie zbyt szybko, jak na teren zabudowany i strefę zamieszkania - wybił mnie konkretnie i porządnie z rozpaczy, w którą powoli wpadałam i na szczęście otrząsnęłam się w okamgnieniu. Powróciłam z radością do swojego zachwytu.
Tym razem zerknęłam lekko w dół, kierując wzrok na chodnik, którym pośpiesznie poruszały się dwie starsze panie, dźwigające wypchane po brzegi torby z zakupami. Jedyne, czym mogłam je obdarzyć, to delikatnym współczuciem w oczach, co, mam nadzieję, poczuły przez dzielącą nas szybę i wysokość, bo byłoby mi przykro, gdyby tak po prostu się zmarnowało. Podziwiałabym to wszystko w dalszym ciągu, ale poczułam się wówczas potwornie głodna i musiałam udać się do kuchni i skombinować sobie jakiś posiłek. Nie będę opisywać, jak kroiłam szynkę i oparzałam wrzącą wodą skórkę pomidora, której nie cierpię i jak potem czekałam aż jajka ugotują się na twardo, bo jakkolwiek brzmiałoby to fascynująco, stwierdziłam, że byłaby to już lekka przesada - choć przyznam szczerze, musiałam stoczyć niełatwą walkę z samą sobą, by tego po prostu nie zrobić. Kusiło.
Lekko poważniejąc: z tego wszystkiego, naszła mnie pewna refleksja. Czyż to nie cudownie budzić się i czuć taką sympatię do wszystkiego, co nas otacza? To jest doprawdy przewspaniałe uczucie i polecam je każdemu, bo aż mi się żyć zachciało ze zdwojoną siłą i nawet paskudna angina, która się przyplątała nieszczęśliwie, mi tego nie zepsuła.
I na koniec taki śliczny obrazeczek, na który przypadkowo trafiłam w jakimś przypadkowym miejscu.
Tak, są takie dni, których nic nie może popsuć - aby tylko były one częstsze ;3
OdpowiedzUsuńOdpowiednie nastawienie i takie dni mogą być codziennie. :D
UsuńDokładnie, nastawienie! Poza dniem czyjegoś pogrzebu, na który się udajemy, dzień może być całkiem kolorowy i szczęśliwy. Najlepsze są dni, kiedy wstaję i myślę 'kurna, jak fajnie!'. :)
UsuńNastawienie dobre już od samego rana jest najważniejsze ;) Jak się obudzisz, taki cały dzień ^^
OdpowiedzUsuńA jak zapomnę o dobrym nastawieniu tuż po przebudzeniu, to mój dzień jest już spisany na straty? :P
UsuńNie, ale później samemu trudniej przenieść dzień na lepszy tor ;)
UsuńA tam, wcale nie jest trudniej; wszystko staje się o wiele łatwiejsze, kiedy przestaniemy ograniczać samych siebie.
UsuńAj, swego czasu też miałem taką sympatię do wszystkiego, co mnie otacza! Szedłem ulicami i uśmiechałem się do swoich myśli. Teraz też zdarzają się takie momenty i staram się je podtrzymywać. :)
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie postępujesz, od razu milej się idzie przez życie z dziarską minką!
UsuńTakie poranki jak ten Twój, mnie nie zdarzają się nigdy. Rano zawsze mam czarne myśli i gdy myję zęby, zastanawiam się, po co poprzedniego dnia robiłem to i tamto, skoro i tak nie ma to żadnego sensu. Wszystko wydaje się beznadziejne. Na szczęście po śniadaniu i gorącej herbacie dolegliwości ustępują i znów mogę być optymistą - do następnego ranka.
OdpowiedzUsuńOjej, to strasznie przygnębiająco muszą wyglądać te Twoje poranki. Dobrze, że chociaż potem się coś zmienia, bo gdyby cały dzień miał tak ponuro wyglądać, to byłoby bardzo niepokojąco!
Usuńpodobno chcieć, to móc.
OdpowiedzUsuńwszystko zaczyna się w naszych głowach. dlatego masz rację, świat będzie dla nas taki, jak sami będziemy go zauważać.
Oczywiście, że tak. Sposób myślenia ma ogromne znaczenie.
UsuńCudowne momenty. Uważam, iż tak jak zaczniemy poranek, tak później upłynie nam cały dzień. Zatem najlepszym rozwiązaniem jest wyszukiwanie pozytywnych aspektów dnia już od samego jego początku :)
OdpowiedzUsuń